籌款 9月15日 2024 – 10月1日 2024 關於籌款

Nie zapomnę...

  • Main
  • Nie zapomnę...

Nie zapomnę...

Anna Górska
你有多喜歡這本書?
文件的質量如何?
下載本書進行質量評估
下載文件的質量如何?

"Nie zapomnę", to powieść o przeznaczeniu, sile miłości, ale również o niszczycielskiej sile zawiści i zazdrości.


"Nie zapomnę" to ciepła, wzruszająca historia młodej dziewczyny, która spotyka wydawałoby się wspaniałego chłopaka, szybko się jednak okazuje, że pochodzą z dwóch różnych światów. Ania, swoim uporem przekonuje Michała, że w życiu nic nie jest tylko białe albo czarne. Powoli Michał zaczyna patrzeć na świat jej oczami, przychodzi jednak moment kiedy przemawia przez niego urażone ego. Wszystko, czego się nauczył od Ani... rozbija na miliony kawałków pewnego listopadowego dnia. Ania dzięki pomocy przyjaciół stara się poskładać swoje życie. Czy jej się to uda, i co przyniesie przyszłość? Czy da się zapomnieć i wybaczyć? Kto jest przyjacielem a kto wrogiem? Dlaczego Michał jest zaskoczony, kiedy widzi reportaż...? Na wszystkie pytania znajdziesz tutaj odpowiedź.


Znajdziesz tu miłość, przyjaźń, zawiść, kłamstwa, ale także nadzieję i wiarę w siłę przeznaczenia oraz mnóstwo pozytywnej energii.


Pierwszy fragment powieści "Nie zapomnę..." która ukazała się w sprzedaży nakładem wydawnictwa RADWAN (www.radwan.pl)


Jej słowa Nie zapomnę nigdy… wypowiedziane ze łzami w oczach były jego przekleństwem i karą, prześladowały go każdego dnia od ich ostatniego spotkania. Usiadł na łóżku i ukrył twarz w dłoniach, od tamtego fatalnego dnia minęło dziesięć lat, a on nie potrafił zapomnieć. Nie mógł zrozumieć, jak mógł być takim idiotą, nie zasłużyła sobie na takie traktowanie.Otrząsnął się i wstał, żeby wziąć prysznic, wszedł do kabiny i odkręcił wodę,chciał zmyć z siebie resztki snu.
-Cholera! – warknął, kiedy na skórę poleciał mu strumień lodowatej wody, był zdenerwowany, jak zawsze, kiedy śniła mu się Ania. Nie mógł zrozumieć, dlaczego ten sam sen pojawiał się ostatnio coraz częściej.
Wykąpał się i właśnie zastanawiał się,który założyć garnitur, miał ważną konferencję, i musiał założyć coś innego niż jeansy i polówka, w których chodził codziennie. Włączył telewizor, bo cisza zaczynała go już drażnić, i zaczął przerzucać programy, nagle coś znajomego mignęło mu przed oczami, więc cofnął na przedostatni kanał.
Przysiadł na brzegu łóżka i wpatrywał się w ekran z niedowierzaniem. Nie mógł uwierzyć, przeprowadzano wywiad z nią… podgłosił, żeby lepiej słyszeć.


-Jest pani najmłodszym projektantem wnętrz,jakiego znam, który osiągnął tak wielki sukces – padło z ust redaktorki – jak pani się to udało? Ma pani zaledwie dwadzieścia siedem lat, i jest osobą znaną w kraju i w Europie.



  • Może dlatego, że robię to, co zawsze kochałam – odparła Anka i uśmiechnęła się delikatnie – nie było łatwo, ale udało się.


-Założyła pani firmę będąc jeszcze na studiach, jak dała pani radę uczyć się, realizować zlecenia?




  • Nie ukrywam, że nie było łatwo, tym bardziej, że samotnie wychowuję dziecko. Ale to właśnie dzięki Małgosi znalazłam w sobie siłę, żeby sobie z tym poradzić.




  • Rozumiem, że córka jest dla pani bardzo ważna, z tego, co wiem, ma dziewięć lat. Jak ona zapatruje się na sławę mamy? Na pewno jest bardzo dumna?




  • Ma pani rację – roześmiała się Ania a w jej oczach pojawił się ten błysk, który Michał tak dobrze pamiętał – Gosia jest bardzo rezolutna i zdolna, ma smykałkę do projektowania i czasem podrzuci mi jakiś super pomysł…




Michał patrzył na monitor telewizora, ale nic więcej do niego nie docierało, w głowie rozbrzmiewały mu słowa Ani „Mam córkę, ma dziewięć lat…”.


Fragment 2


Ania wracała z hospicjum, była bardzo zmęczona, ale wiedziała, że jej obecność jest dla tych dzieci jakąś odskocznią od ich codziennych problemów. Było tutaj znacznie więcej maluchów niż na Mazurach. Tam miała około siedmiu maksymalnie dziesięciu podopiecznych a tutaj było prawie czterdziestu. Było o wiele trudniej, co nie znaczy, że zamierzała się poddać, lubiła wyzwania. Nagle przypomniała sobie, że o siedemnastej umówiła się z Michałem. Nie bardzo chciało się jej iść gdziekolwiek, ale skoro obiecała, to się z nim spotka. Doszła do domu, miała tylko pół godziny, żeby się przygotować i pójść na umówione spotkanie. Wzięła prysznic, uczesała włosy wiążąc je w koński ogon i wyszła. Pod kamienicą czekał Michał siedząc w samochodzie. Kiedy ją zobaczył, wysiadł bez otwierania drzwi i podszedł do niej.
- Cześć! Fajnie, że jednak dałaś radę spotkać się ze mną. – uśmiechnął się.
- Cześć! Też się cieszę, tylko, że dzisiaj jestem trochę zmęczona, ale…, Michał czyj to samochód? - spytała zdziwiona.
- Mój. Prezent od ojca na osiemnastkę! – odparł, pewien, że zrobił na niej wrażenie.
- Masz fajnego ojca. – stwierdziła bez większego entuzjazmu. Nie bawiły jej takie gadżety. Dla niej liczyło się zupełnie coś innego - Michał, możemy gdzieś pójść, zostaw go pod domem – powiedziała nagle.
Chłopak zaskoczony spojrzał na stojącą obok dziewczynę, nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Wszystkie laski piszczały na widok jego samochodu, a ona zamiast gdzieś jechać wolała się przejść. Otrząsnął się jednak szybko z szoku i przybrał swój luzacki, ale czarujący sposób bycia.
- Dobra, zaczekaj na mnie, zaparkuję go i będziemy mogli pójść.
- Może lepiej zostaw go u mnie pod oknami, powiem tacie, żeby zwrócił na niego uwagę. - zaproponowała Ania.
- Nie ma sprawy, niech tutaj stoi. - nie dał się przekonać, lepiej żeby jeszcze się o nim nie dowiedzieli, albo najlepiej w ogóle.
Ania czekała na Michała, chciała się przejść nad Wisłę, podobało jej się tam, przy okazji mogła odpocząć.
- Jestem, – Michał przerwał jej rozmyślania – to gdzie chcesz iść, masz jakieś konkretne miejsce, czy dasz się gdzieś zaprosić?
- Chciałabym pójść nad Wisłę, jeśli nie masz nic przeciwko temu.
- Jasne, chodź, pokażę ci moje ulubione miejsce, jest tam spokojnie i nikt się tam nie kręci – spodobał mu się pomysł, sam na sam w ustronnym miejscu.
- W porządku, ale mam tylko godzinę, potem muszę wrócić, obiecałam tacie, że skończę dzisiaj malować salon…
- Co obiecałaś?
- Pomalować salon… rodzice pozwolili mi go urządzić według własnego pomysłu. – Ania roześmiała się widząc jego zdziwioną minę.
- Interesuje cię projektowanie wnętrz? – nie mógł uwierzyć w to, co słyszy.
- Jasne, odkąd pamiętam zawsze lubiłam to robić, ale dopiero teraz rodzice dali mi wolną rękę. Mam nadzieję, że jak skończę to oboje nie dostaną zawału. - śmiała się radośnie.
- Ciekawi mnie, co wymyśliłaś i czemu obawiasz się ich reakcji. – Michał spojrzał na nią uważnie.
- Jeśli tylko będziesz chciał, to ci pokażę. – uśmiechnęła się.
- Zobaczymy. Zaskoczyłaś mnie, a najlepsze jest, że mnie też to interesuje i po maturze wybieram się na architekturę – powiedział Michał, zanim zdążył się zastanowić. Żadnej dziewczynie nic o sobie nie mówił, im mniej wiedziały tym lepiej. Stanowiły tylko obiekt zaspokojenia, po co miały wiedzieć, co robi i co go interesuje.
- Żartujesz? – zatrzymała się i spojrzała na niego zdziwiona.
- Nie. Mówię poważnie, to moja pasja. Ojciec projektuje meble, matka jest jubilerem, a mnie interesuje coś większego.
Oboje wybuchnęli śmiechem, trudno było uwierzyć, że mają podobne zainteresowania, jak się okazało, na ten temat mogliby rozmawiać godzinami.
- Słuchaj, mam pomysł – Michał nagle się zatrzymał – jest wystawa, miałem na nią iść, ale może poszłabyś ze mną. Są tam prezentowane najnowsze trendy w sposobie aranżacji wnętrz, nowoczesne rozwiązania architektoniczne budynków. To jest coś, co by nas zainteresowało!
- Jasne, że chcę, nawet nie wiedziałam, że jest taka wystawa. Jestem tak zajęta wolontariatem, potem remontem, że nie mam pojęcia, co się wokół mnie dzieje.
- To może wybralibyśmy się jutro powiedzmy o trzynastej?
- Nie, o tej porze nie dam rady, pracuję, wrócę dopiero o szesnastej do domu – odparła smutno – i wcześniej jak na siedemnastą nie dam rady się z wyrwać.
- Niech będzie siedemnasta, załatwię wejściówki. Wpuszczą nas, w końcu nazwisko Radoszewski otwiera wiele drzwi.
- Naprawdę? Bo nie dam rady wcześniej się wyrwać, a bardzo chciałabym ją zobaczyć.
- Myślę, że nie będzie większych problemów, jakoś damy radę. Jak nie ja to powiem ojcu, a jemu nikt nie odmówi. – uśmiechnął się.
Zanim się zorientowali dotarli nad Wisłę, Michał poprowadził ją brzegiem w zaciszne miejsce na zakolu. Było tam bardzo przyjemnie, chodziło mało ludzi, można było usiąść na pniu i podziwiać płynące po rzece statki wycieczkowe. Rozłożył na pniu swoją bluzę i wskazał jej miejsce.
- Aniu…
- Dziękuję – uśmiechnęła się nieśmiało, usiadła, zostawiając mu miejsce obok.
Michał usiadł i objął ją ramieniem, nie odsunęła się, więc wziął to za dobry znak.
- Wspomniałaś coś o wolontariacie, co robisz, że jesteś tak zajęta?
- Pracuję w hospicjum, od czterech lat zajmuję się chorymi dziećmi. Najpierw w Ełku, a teraz tutaj. Cieszę, że mnie przyjęli, bo najpierw stwierdzili, że jestem za młoda, ale dostali moją opinię z ośrodka gdzie wcześniej pracowałam i nie było problemu.
Michał słuchał jej i był zszokowany, nie spodziewał się tego, co usłyszał. Co prawda nie zmieniło to jego głównego celu, jakim było zaciągnięcie jej do łóżka, ale coś w nim drgnęło.
- W hospicjum? To chyba ciężka praca, i na dodatek z bachorami…
- Michał! – przerwała mu oburzona i poderwała się z miejsca – to nie są bachory! To wspaniałe dzieci bardzo chore, ale wyjątkowe. Są dzielne, pomyśl, jak byś znosił świadomość, że zostało ci kilka dni lub maksymalnie kilka miesięcy życia!
- Aniu, przepraszam! Nie chciałem cię urazić …tak mi się powiedziało – próbował ratować sytuację - nigdy w takim miejscu nie byłem i nie wiem, jak to jest, może mi kiedyś opowiesz. Chciałbym zrozumieć, o czym mówisz. – usiłował jakoś wybrnąć
- Wiesz co, musisz zmienić swoje podejście – była zbyt wzburzona, żeby usiąść – tak nie zachowuje się dorosły facet. Ludzi trzeba szanować, nic nie jest tylko białe albo czarne, na codzień występują też różne odcienie szarości.
- Przepraszam, naprawdę nie miałem zamiaru sprawić ci przykrości – czuł się głupio. Miała rację, wszystkich traktował tak samo, zresztą ją też, była kolejnym celem w jego życiu. Miało być jak zawsze zdobyć i porzucić, ale ona była inna, zauważył, że miała w sobie ogromne pokłady empatii i odpowiedzialności niż niejeden dorosły.
- Jasne…
- Aniu, może w ramach przeprosin zaproszę cię na lody, na Kazimierzu jest taka mała lodziarnia. – usiłował zatrzeć złe wrażenie.
- Nie, nie mam ochoty, zresztą muszę już wracać. Muszę skończyć to, co zaczęłam. Odprowadzisz mnie? – spytała poważnie, z twarzy znikł jej niedawny uśmiech.
- Dobrze, jak chcesz, ale zastanów się jeszcze…
- Nie nalegaj, chcę wracać! – była stanowcza.
Michał wstał, wytrzepał bluzę i skierowali się w kierunku domu. Próbował ją objąć, ale nie dała mu takiej możliwości, delikatnie się usunęła. Był zły na siebie, że tak zawalił sprawę, jednak z taką dziewczyną jak ona nie miał jeszcze nigdy do czynienia.


Fragment 3


Ania starała się nie myśleć o Michale, pracowała, a po powrocie do domu zajmowała się salonem. Dzisiaj był spokojniejszy dzień niż zwykle, bardzo się cieszyła, bo takich dni było naprawdę niewiele. Zorganizowała maluchom konkurs plastyczny, potem były nagrody. Dzieci bardzo się cieszyły, że mogą na chwilę oderwać się od swoich problemów. Nagle usłyszała, że ktoś ją woła. Rozejrzała się wkoło i zobaczyła Michała, który zmierzał w jej kierunku.
- Aniu, zaczekaj, musimy porozmawiać…
- Michał! Powiedzieliśmy sobie już wszystko… nie jestem taka jak ty i twoi znajomi. – próbowała go wyminąć.
- Proszę… daj mi szansę – chwycił ją delikatnie za ramię i odwrócił w swoją stronę – wygłupiłem się, przyznaję. Jesteś inna, ale mnie właśnie to się w tobie podoba! – próbował ją zatrzymać.
Przyglądała mu się z uwagą i zastanawiała się, o co może chodzić. Dlaczego nie da jej spokoju.
- Czekałem na ciebie codziennie, od trzech dni stałem pod twoim domem. Miałem nadzieję, że cię spotkam. Ale dopiero dzisiaj mi się to udało. Proszę, porozmawiaj ze mną, bardzo mi na tym zależy.
- Nie wiem, czy chcę cię słuchać… nie spodobała mi się twoja fascynacja dorosłością… taką płytką dorosłością. Dla mnie liczą się zupełnie inne rzeczy w życiu.
- Wiem, i strasznie głupio się czuję, wybacz. Powinienem wiedzieć, że ciebie to nie interesuje.
- To co proponujesz? Co tym razem miałbyś mi do zaoferowania? - była zaskoczona jego wyznaniem, ale i tak nie do końca udało mu się ją przekonać.
- Może spacer nad Wisłę, żebyśmy mogli spokojnie porozmawiać?
- A potem co? Dyskotekę?
- Proszę cię, żadnej dyskoteki… – uśmiechnął się do niej czarująco, pierwszy raz podczas tej rozmowy.
- Przemyślę twoją propozycję, ale nic nie obiecuję…
- Daj mi jeszcze jedną szansę… proszę.
- Zastanowię się, czy to ma w ogóle jakikolwiek sens. Zadzwoń do mnie za kilka dni, powiem ci co postanowiłam.
- A mogę jutro?
- Nie naciskaj… nie lubię tego.
Michał popatrzył na nią smutno, sam nie wiedział czemu, ale jej niepewność przybiła go.
- Dobrze, dam ci tyle czasu, ile zechcesz, ale pozwól mi zadzwonić jutro. Nie musisz mi jeszcze odpowiadać, ale chciałbym usłyszeć twój głos. Jest tylko jeden problem, nie mam twojego numeru.
Ania była zaskoczona jego zachowaniem, wyglądało na to, że bardzo mu zależy na tym, żeby mu wybaczyła. Podała mu numer, który od razu sobie zapisał.
- Dziękuję. Jeśli zechcesz to możesz do mnie sama zadzwonić… o każdej porze. Będę czekał, jeśli się nie odezwiesz, sam zadzwonię jutro po południu.
- Jeśli tak bardzo ci na tym zależy, będę wolna po szesnastej. - odwróciła się do niego tyłem i poszła do klatki.
Michał stał i patrzył za odchodzącą dziewczyną. Nagle zawołał ją.
- Aniu, ja nie odpuszczę.
Odwróciła się w jego stronę. Stał i nie ruszył się nawet o krok z miejsca, w którym go zostawiła.
- Widzę… – pokręciła głową i zniknęła za drzwiami.
Michał wrócił do samochodu i zamyślił się. Nie mógł uwierzyć w to, co mu powiedziała, musiał ją bez mała błagać, żeby zgodziła się na dalsze spotkania. Wiedział już, że przegrał zakład z Krzyśkiem, jeśli chodzi o zdobycie Anki w tydzień, ale nie zamierzał się poddać. Nigdy nie poznał takiej dziewczyny, stanowczej i z zasadami. Sam przed sobą musiał przyznać, aczkolwiek niechętnie, że podobało mu się to. Nie było to banalnie proste zadanie, więc sukces tym bardziej będzie spektakularny, wierzył, że w końcu uda mu się ją zdobyć.
Ania weszła do klatki, drzwi wolno zamknęły się za nią. Nie poszła na górę, tylko oparła się o ścianę. Nikt nie wiedział, jak wiele ją kosztowało to spotkanie, sama nie wiedziała, czemu, ale polubiła Michała i właśnie sobie to uświadomiła. Chciałaby się z nim spotykać, ale musiała mu dać nauczkę. Nie może sobie wyobrażać, że ona jest taka, jak większość jego znajomych. Musiała się zastanowić, jak rozwiązać tą sprawę, a na to potrzebowała kilku dni, niech mu się nie wydaje, że tak łatwo ją przeprosić, wystarczy kilka słów, ładny uśmiech i po problemie.
Uśmiechnęła się sama do siebie i wbiegła do domu, spokojna i pełna energii, zabrała się do pracy w salonie. Złoto czerwone pasy materiału już pięknie leżały na ścianach, prezentując całą swoją urodę, miejsca na kinkiety były przygotowane, wystarczyło je tylko kupić i podpiąć. Wiedziała, jakie mają być. Stary, patynowany mosiądz z dodatkami onyksu, trudno takie dostać, ale idealnie będą się prezentowały w salonie. Na środku stał stół, który dzisiaj dostarczyli kurierzy, pięknie rzeźbione mosiężne nogi z blatem z onyksu. Właśnie to połączenie metalu i kamienia miało stanowić ozdobę salonu. Skórzany komplet mieli przywieźć w poniedziałek i wtedy miało nastąpić wielkie otwarcie. Rodzice oczywiście nie mogli się już doczekać, żeby zobaczyć, co jest zrobione, ale im na to nie pozwoliła. Muszą zobaczyć całość, wtedy efekt będzie naprawdę powalający.
Była sobota. Wstała około dziesiątej i z nową energią zabrała się za malowanie swojego pokoju. Lubiła niebieski kolor, uspokajał ją i pozwalał wypocząć. Nie miała wielu rzeczy, uwielbiała przestrzeń, ozdobę pokoju stanowiła cała kolekcja storczyków. Na środku był mały dywanik, jako jedyny dodatek. Kanapę mieli przywieźć razem z meblami do salonu. Póki co spała na materacu i było jej z tym dobrze.
Była już szesnasta dwadzieścia dwie, kiedy zadzwonił Michał.
- Cześć… Michał z tej strony. Co robisz? – usłyszała w słuchawce.
- Cześć. Nic takiego, – odparła – urządzam swój pokój. A chcąc uprzedzić twoje następne pytanie, nie, nie podjęłam jeszcze decyzji.
- Wiem, obiecałem, że nie będę cię naciskał. – powiedział poważnie. – Zamierzam dotrzymać słowa.
- Dobrze, że mnie rozumiesz.
- Rozumiem… naprawdę, ale mówiłaś coś o urządzaniu pokoju, może potrzebujesz pomocy?
- Właściwie to prawie kończę, ale dziękuję za propozycję.
- Jesteś pewna?
- Przestań, naprawdę już wszystko zrobiłam! – zaśmiała się, słysząc jego przybity głos.
- Skoro tak twierdzisz… – nie dał się przekonać.
- Michał, proszę…
- To pozwól sobie pomóc… ok?
- W porządku, ale to nie znaczy, że zmieniłam zdanie… muszę wszystko przemyśleć, – westchnęła – ale jeśli chcesz to jutro o siódmej idę na giełdę staroci, muszę coś kupić. Jeśli tak bardzo ci zależy to za piętnaście siódma, u mnie pod domem. – wiedziała, że trudno mu będzie się zebrać, tym bardziej tak wcześnie. Zaśmiała się w duchu, kiedy wyobraziła sobie teraz, jaką musi mieć minę.
- Nie ma problemu, – usłyszała w słuchawce jego poważny i stanowczy głos – mogę być nawet o szóstej!
- Spokojnie… nie ma takiej potrzeby!
- Dobrze, to za piętnaście siódma, u ciebie. Będę na pewno.
Ania wyszła z domu pięć minut wcześniej, niż się umówiła, chciała zobaczyć, jak Michałowi bardzo zależało na pójściu razem z nią. Trudno jej było uwierzyć, że w ogóle przyjedzie, sama miała problemy ze wstawaniem szczególnie rano w niedzielę. Kiedy zeszła na dół nie mogła uwierzyć własnym oczom. Czekał już na nią, a w ręku miał bukiet pięknych słoneczników. Spojrzał i podszedł z czarującym uśmiechem wręczając jej kwiaty.
- To dla ciebie, mam nadzieję, że ci się spodobają, nie wiedziałem, czy lubisz słoneczniki…
- Michał, kocham te kwiaty. Dziękuję! – była naprawdę wzruszona.
Spojrzał na nią z uśmiechem, przybliżył się i pocałował w policzek. Spojrzała na niego zupełnie zaskoczona. Po chwili się jednak otrząsnęła i powiedziała zawadiacko z psotnym ognikiem w oczach.
- No wiesz, jeśli myślisz, że kwiatami i pocałunkami wpłyniesz na moje zdanie, to nie liczyłabym na to, jeszcze nie przemyślałam naszej sprawy.
- Aniu… - powiedział, widać było, że jej słowa sprawiły mu przykrość.
- Co?
- Obiecałem coś i zamierzam dotrzymać słowa.
Ania widziała ile go kosztowało wypowiedzenie tych słów. Postanowiła mu nie mówić jeszcze o swojej decyzji, którą podjęła w nocy, zanim udało się jej zasnąć.
- W porządku. Zaczekaj na mnie, skoczę do domu i wstawię te piękne kwiaty do wody, bo kilku godzin łażenia po słońcu na pewno by nie wytrzymały! – uśmiechnęła się do niego i poszła do klatki. Była zaskoczona zachowaniem Michała, nie spodziewała się tych kwiatów, a pocałunek, co prawda delikatny jak muśnięcie skrzydeł motyla był dla niej jak porażenie pioruna. Nie miała pojęcia skąd w brzuchu znalazło się nagle całe stado motyli. To było bardzo dziwne, ale przyjemne uczucie. Zeszła na dół kilka minut później.


Fragment 4


Do lodziarni dotarli kilka minut później, usiedzieli przy stoliku i delektowali się lodami. Ania uwielbiała truskawkowe i mogła je pochłaniać w każdej ilości. Michał przyglądał się jej z uśmiechem i nie mógł się nadziwić, gdzie ona to wszystko w sobie mieściła, może nie należała do typowych patyczaków, ale miała ładnie zarysowane kobiece kształty. Znał się na tym, w końcu niejedna panienka przeszła przez jego ręce. Dotychczas to były same typowe chudzielce w rozmiarze trzydzieści cztery lub trzydzieści sześć. Ania musiała nosić rozmiar trzydzieści osiem lub czterdzieści, ale bardzo mu się to podobało.
Wrócili do domu o szesnastej, Sebastian wrócił kilka minut wcześniej. Zastali go przy obiedzie.
- Dobrze, że już jesteście – powiedziała Julia – obiad jest gotowy. Siadajcie.
- Ale ja podziękuję, nie chce przeszkadzać. – odparł zmieszany Michał.
- O czym ty mówisz? – Julia spojrzała na niego zdziwiona – Nie przeszkadzasz, a poza tym będzie nam miło, jeśli zjesz z nami.
- W porządku. Tylko proszę nie kłaść mi dużo, bo dopiero zjedliśmy z Anią duże lody.
Sebastian spojrzał na chłopaka i zaczął się śmiać.
- Widzę, że poznałeś słabą stronę Ani. Ona uwielbia lody, mogłaby je jeść zawsze i w każdych ilościach. Wiem coś na ten temat.
- Tato! – obruszyła się Ania, ale widać było, że rozśmieszyło ją to, co powiedział.
- A nie mam racji?
- W porządku, ale nie można powiedzieć, że to jest moja słaba strona. Każdy coś lubi, ja akurat lubię lody.
Julia i Michał przyglądali się rozbawieni tej wymianie zdań miedzy ojcem a córką. Widać było, ze doskonale się oboje rozumieli.
Po obiedzie Ania zaprowadziła rodziców do salonu. Nadszedł moment na wielkie otwarcie, na stoliku stał szampan i kieliszki. Na samą myśl, że wzniosą toast szampanem dla dzieci, Ania miała uśmiech na twarzy. Zanim weszli do środka uprzedziła ich, że wygląd zupełnie się zmienił, i zanim coś powiedzą, niech dokładnie się przyjrzą. Michał otworzył drzwi i zaprosił ich do środka.
Kiedy weszli ich oczom ukazało się dzieło ich córki. Julia nie była w stanie wykrztusić słowa, Sebastian tylko zagwizdał z wrażenia.
- Brak mi słów… ze zwykłego pokoju zrobiłaś cudeńko – powiedziała mama, podeszła i mocno ją przytuliła. Miała łzy w oczach, była wdzięczna mężowi, że przekonał ją do pozostawienia Ani wolnej ręki. Nie spodziewała się tak wspaniałego efektu. Była z niej bardzo dumna. Michał podszedł do stolika i wziął do ręki szampana.
- Myślę – powiedział, – że powinniśmy wznieść toast za Anię, najlepszego projektanta, jakiego znam.
- Masz rację – Sebastian pokiwał głową i podszedł do chłopaka – zasłużyła sobie na to. Otworzyli butelkę i rozlali piękny czerwony szampan do kieliszków. Mężczyzna zdziwiony spojrzał na Michała, kiedy zobaczył, że to szampan dla dzieci.
- No, musimy się dostosować – powiedział chłopak ze śmiechem – nie możemy w końcu rozpijać niepełnoletniej młodzieży…
Nie dokończył, bo dopadła go Ania.
- Jak możesz! – starała się zachować powagę, ale widać było, że przychodziło jej to z trudem – to przeze mnie nie możecie się napić? Tak? Wiesz co, chyba się na ciebie obrażę…
Michał podjął jej zabawę.
- Ależ pani! – upadł przed nią na kolana – wybacz swemu wiernemu słudze. Ukarz, ale się nie obrażaj!
Julia i Sebastian obserwowali całą scenę i płakali ze śmiechu. Było to tak komiczne… wielki facet klęczy przed ich drobną córką i z płaczem w oczach prosi o wybaczenie. Świetnie się bawili we czwórkę, w końcu Michał spojrzał na zegarek.
- Przepraszam. Zasiedziałem się, już jest po dziewiątej a jutro mam ciężki dzień, – powiedział i spojrzał czule na Anię – ktoś zabiera mnie do hospicjum.
Ania uśmiechnęła się do niego. Myślała, że zapomniał o ich umowie, podobało jej się, że tak nie było. Postanowiła go odprowadzić do samochodu i powiedzieć mu o swojej decyzji.
Julia i Sebastian odprowadzili gościa do drzwi i pożegnali się.
- Michał, chcieliśmy ci podziękować, że pomogłeś Ani. Na pewno miałeś dużo swoich zajęć, a jednak spędziłeś ten czas z naszą córką, i pracowałeś pod jej dyktando. – Sebastian uścisnął mu dłoń – Wpadaj do nas częściej, jak będziesz miał ochotę.
- Dziękuję, ale nie było to dla mnie żadnym kłopotem. Bardzo lubię Anię i z przyjemnością jej pomogłem, a praca z takim tyranem w spódnicy…
- Ja tyranem w spódnicy? – wpadła mu w zdanie.
- Wybacz… wybacz! – Michał zaczął się śmiać – muszę się poprawić, praca pod dyktando tak uroczej osoby to czysta przyjemność – dodał patrząc na nią.
Ania wyglądała na zadowoloną z siebie.
- Zaraz wracam, odprowadzę tylko Michała do samochodu! – powiedziała do rodziców i zamknęła za sobą drzwi.
Powoli schodzili po schodach. Michał wziął ją za rękę i rozkoszował się tą chwilą.
- Podjęłam decyzję… odnośnie naszej znajomości.
Michał spojrzał na nią poważnie. Obawiał się tego, co powie.
- I?
- I… dam ci jeszcze jedną szansę, ostatnią, ale podobno mówi się do trzech razy sztuka.
Był tak zaskoczony, że nie potrafił nic z siebie wykrztusić. Ania spojrzała na niego zdziwiona.
- Michał?
Spojrzał na nią i nagle jego twarz rozjaśnił uśmiech.
- Dziękuję, – powiedział wzruszony i złapał ją na ręce. Był taki szczęśliwy, nie wiedział, czemu tak go ucieszyła ta wiadomość, ale na pewno, nie chodziło o zakład, jednak sam nie potrafił odpowiedzieć sobie na to pytanie.
- Michał, ale postaw mnie! – próbowała stanąć na nogi.
Zrobił to, ale bardzo niechętnie, jednak nie wypuścił jej z ramion.
- Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy – powiedział poważnie – obiecuję, że już nie sprawię ci przykrości.
Patrzyła na niego i widziała, że mówił szczerze.
- Wierzę. Ale teraz musimy ustalić, jak się spotkamy jutro. W końcu mówiłeś, że idziesz ze mną.
- W porządku, będę po ciebie, tylko powiedz, o której? Pojedziemy razem. – uśmiechnął się i wyciągnął rękę, żeby przyciągnąć ją do siebie. Nie opierała się, lubiła, kiedy trzymał ją w ten sposób, czuła się bezpiecznie.
- O ósmej… przyjedź o ósmej. – powiedziała cicho.
Stali tak i patrzyli sobie w oczy. Michał zastanawiał się jak smakują jej usta, nie chciał wychodzić z inicjatywą, a wiedział, że sama tego nie zrobi. Pocałował ją w policzek, musiało mu to na razie wystarczyć. Nie chciał robić nic na siłę.
- Odprowadzisz mnie do samochodu? – spytał, ale jej nie puścił.
- Mhm… - pokiwała głową.
Powoli zeszli na dół trzymając się za ręce. Wyglądali jak zakochana para, takie przynajmniej można było odnieść wrażenie, przyglądając się im z boku.
Michał oparł się o samochód i popatrzył na Anię.
- Nawet nie wiesz, jak wiele dla mnie znaczy to, że cię poznałem.
- Michał… - próbowała coś powiedzieć, ale nie pozwolił jej na to.
Wyciągnął rękę i zatopił dłoń w jej włosach, uwielbiał ich dotyk od chwili, kiedy po raz pierwszy to zrobił. Nie mógł się temu oprzeć żeby zrobić to ponownie, jego dłoń sama znalazła drogę. Przybliżył swoją twarz do jej ust i delikatnie pocałował, było to muśnięcie i trwało zaledwie sekundę, ale miał wrażenie, że trwało to całe wieki. Odsunął się powoli, patrząc na jej zamknięte oczy. Była cudowna, a on był wstrząśnięty tym, co się z nim dzieje. Powoli otworzyła oczy, w których można było czytać jak w otwartej księdze. Widział, że dla niej to też było przeżycie. Było jeszcze coś w jej wzroku, coś, czego nie potrafił rozszyfrować, ale postanowił, że dowie się, co to jest.


NA PROŚBĘ IWONY WSTAWIŁAM KILKA FRAGMENTÓW Z DALSZEJ CZĘŚCI POWIEŚCI. ŻYCZĘ MIŁEJ LEKTURY :)


Fragment 5 NA PROŚBĘ JANKA KOWALSKIEGO :) KTÓREGO SERDECZNIE POZDRAWIAM


Krzysiek był wściekły na sytuację, w jakiej postawił go Michał. Miało być jak zwykle, niezła zabawa, i kolejna panienka do zaliczenia. Teraz okazało się, że nowa dziewczyna ich rozdzieliła. Kumpel wolał spędzać czas z nią, niż z nim. Kris kilka razy bawił się w detektywa, chciał zobaczyć, co robią, chodzili na spacery, Michał zabierał ją na wycieczki po mieście. Był zaskoczony, że jeżdżą do hospicjum, czegoś takiego nie spodziewał się po Michale. Wiedział, że nie znosił dzieciaków, a teraz pracował z nimi. Zastanawiał się, co ona ma takiego w sobie, że tak go zmieniła. Nie mógł znieść, że najlepszy kumpel postawił panienkę wyżej, niż ich przyjaźń. Dzień wcześniej spotkał się z Michałem w klubie, chciał pogadać. Oczywiście znowu się pokłócili. Zamyślił się i przypomniał sobie wczorajszy wieczór.
Zadzwonił do Michała, chciał się pogodzić, w końcu to niemożliwe, żeby przez jakieś nieporozumienie skończyła się ich przyjaźń. Michał od ostatniego spotkania nie odzywał się, więc Krzysiek postanowił zrobić pierwszy krok.
- Cześć Michał, Kris z tej strony – starał się przybrać żartobliwy ton – myślałem, że zgubiłeś mój numer, dlatego postanowiłem się przypomnieć. Pamiętasz mnie jeszcze? To ja, twój najlepszy kumpel.
- Cześć, pamiętam. Zajęty byłem, coś się stało, że dzwonisz? – spytał Michał poważnie.
- Co się miało stać? Chciałem się spotkać i pogadać jak dawniej. Masz dzisiaj czas?
Trwało chwilę, zanim odpowiedział.
- Mam.
- No dobra, to przyjeżdżaj do klubu, napijemy się i zobaczysz nową tancerkę. Mówię ci jest niezła… - Krzysiek próbował przekonać kumpla, słysząc jego niezdecydowanie.
- Będę za pół godziny. – powiedział Michał i odłożył słuchawkę. Nie był zachwycony perspektywą spędzenia wieczoru w klubie. Krzysiek jednak miał rację, przyjaźnili się i Michał chciał wyjaśnić kumplowi, kim dla niego jest Anka, może nie zamierzał wdawać się w szczegóły, ale chciał żeby zrozumiał.
Pół godziny później był na miejscu. W środku było jak zawsze mnóstwo ludzi. Rozejrzał się za Krzyśkiem. Zobaczył go przy stoliku, rozmawiał z jakąś dziewczyną. Myślał, żeby wyjść, ale w tym samym momencie zauważył go Kris.
- Michał! – zawołał – Chodź do nas.
Niechętnie podszedł do stolika.
- Cześć Kris.
- Cześć, wreszcie jesteś, myślałem, że zapomniałeś już drogę. Poznaj Julitę, to nowe odkrycie klubu! – Kris ze śmiechem, wskazał na siedzącą obok dziewczynę.
- Julita, – dziewczyna wyciągnęła do niego pierwsza rękę, – dużo o tobie słyszałam. – Jej ton głosu był zmysłowy.
- Michał, – odparł i uścisnął jej dłoń, – miło cię poznać. – poczuł się niezręcznie, widział, że dziewczyna próbuje testować na nim swoje wdzięki.
- Krzysiek opowiadał mi o tobie, podobno potrzebujesz towarzystwa? – Julita przybliżyła się i położyła mu rękę na kolanie – Mogę ci towarzyszyć, jeśli zechcesz.
Michał był wściekły. Stanowczo zdjął jej dłoń ze swojego kolana i położył ją na stole.
- Kris się pomylił, – powiedział twardo, patrząc na kumpla, – nie potrzebuję towarzystwa. Dziękuję za propozycję, ale nie skorzystam. Myślę, że towarzystwa potrzebuje właśnie on, bo ja wychodzę. - Wstał i chciał wyjść, kiedy poczuł na ramieniu rękę Krzyśka.
- Michał, do cholery, co się z tobą dzieje? Orientacje zmieniłeś, czy co? Wcześniej korzystałeś z takich propozycji, a teraz odrzucasz? Odbiło ci? – Kris był wściekły. Urobił nową dziewczynę, żeby zajęła się kumplem, a on ma to wszystko gdzieś.
Michał odwrócił się w jego stronę, jego wzrok miotał pioruny.
- Może się zmieniłem – wycedził przez zęby – i myślę, że to nie twoja sprawa. Chciałeś pogadać i się zgodziłem, ale nie zgadzałem się na to, żebyś mi umawiał randki. Nie interesuje mnie to.
- To przez nią? – Krzysiek nie mógł zapanować nad złością – Przez tą całą Ankę? Ona jest ważniejsza niż nasza przyjaźń? Chyba ci odbiło!
- Tak, przez nią! – warknął Michał – A jeśli nie potrafisz jej zaakceptować, to nie mamy o czym gadać. Jesteśmy razem i to jest dla mnie ważne. Szanuję ją za to, jaka jest. I powiem ci coś jeszcze – zbliżył twarz do twarzy kumpla – wycofuję się z zakładu! Potraktuj to, jako moją przegraną! Wygrałeś! Możesz się cieszyć, Michał Radoszewski przegrał zakład!
Krzysiek spojrzał na niego, jakby nie rozumiał, co do niego mówi.
- Wycofujesz się z zakładu? Oszalałeś?
- Może i tak – powiedział stanowczo Michał – myśl sobie, co chcesz. Wycofuję się z zakładu, rozumiesz? - odwrócił się i wyszedł zostawiając kumpla sam na sam z myślami.

Książka ma 487 stron.

年:
2010
出版商:
Radwan
語言:
polish
ISBN 10:
8389938219
ISBN 13:
9788389938213
文件:
EPUB, 723 KB
IPFS:
CID , CID Blake2b
polish, 2010
線上閱讀
轉換進行中
轉換為 失敗